Definicja śmierci pochodzi z 1968 roku i mówi o tym, że człowiek jest martwy kiedy nastąpi śmierć mózgu. Dla mnie ta definicja nie jest tak oczywista ..
Fakt:
Pewien zespół operacyjny patrzył z wielkim zdziwieniem kiedy to wskaźniki ciśnienia krwi oraz częstotliwość uderzeń serca gwałtownie wzrosła w chwili kiedy lekarz prowadzący operacje rozciął skalpelem ścianę jamy brzusznej pacjenta. W normalnych okolicznościach incydent taki nie byłby niczym nadzwyczajnym. Fakt był jednak taki, że cztery godziny wcześniej uznano pacjenta za martwego a operacja ta była procesem pobierania narządów bo człowiek na stole był dawcom organów.
Lekarze potwierdzają, że u 6-10% dawców organów ze stwierdzoną śmiercią mózgu podczas pobierania narządów wzrasta stężenie neuroprzekaźników i w trakcie operacji dawali oni oznaki życia.
Po tych wnioskach niektóre kraje (np. Szwajcaria) wprowadziły obowiązek ogólnego znieczulania operowanych zmarłych.
Więc wracając do definicji, że człowieka można uznać za martwego kiedy lekarze stwierdzą śmierc mózgu to problem w tym, że w wielu przypadkach lekarze nie są w stanie stwierdzić śmierci mózgu.
Samo pojęcie śmierci mózgu wymyka się definicjom. Pomimo tego, że mamy co raz nowsze technologie obrazujące pracę mózgu to jeszcze nie jesteśmy w stanie zbadać wszystkich jego obszarów neurologiczne. W naszych mózgach wciąż jest kilkanaście białych plam, w których po śmierci mogłaby się kryć ŚWIADOMOŚĆ.
Badania dowodzą też, że nawet jeśli nasz komputer czyli mózg umiera to ciało jest w stanie normalnie funkcjonować (bicie serca, regulacja temperatury, reakcja na ból, zwalczanie infekcji).
Są setki przypadków kiedy śmierć mózgu i zatrzymanie akcji serca dzieliły miesiące a nawet lata.