Film całkiem całkiem ...
Można do niego podejść w dwojaki sposób.
Albo wziąć jako lekką, łatwą i przyjemną historyjkę o jakimś ludzkim marzeniu (bo przecież każdy z nas chciałby być tak mądry jak po zażyciu takiej pigułki)..... albo wyciągnąć coś dla siebie...
Na początku taka pigułka wydawała mi się fajna... do czasu kiedy nie pokazano w filmie długotrwałych następstw jej zażywania. Bo przecież nie można działać na 100% bez szkody dla organizmu. I tak jest z nami w codziennym życiu, w pracy przecież.... Nie jesteśmy niezniszczalni ....
Dla mnie ważniejsza była druga część filmu kiedy to bohater zaczął wymagać od siebie więcej bez cudownego dopalacza jednocześnie dbając o siebie.
I jeszcze co zapadło mi w pamięć to sposób filmowania chwil kiedy Eddi tracił czas (luki w pamięci). Autentycznie kręciło mi się wtedy w głowie...
Jednak używanie przez nas 20% swojego mózgu to trochę mało.....

Może nie 100% ... ale chociaż 50% ...