Odkąd pamiętam otaczały mnie zwierzaki. Wychowywałam się z nimi, z rodziną i innymi dzieciakami. Zwierzęta są dla mnie "środowiskiem naturalnym". Takim dopełnieniem bezpiecznego i ciepłego domu. Nie wiem dlaczego inni ludzie mają w domu zwierzęta, ale ja je mam, bo je bardzo lubię, cenię i szanuję. Nie dorabiam sobie filozofii typu "coś mi zwierzę ma zastąpić (albo kogoś)". W moim sercu i domu jest miejsce i dla ludzi i dla zwierząt. Zwierzaki (plus ludzie) dużo mnie w dzieciństwie nauczyły, m.in. empatii, opiekuńczości, szacunku do żyjącej i czującej istoty, wrażliwości, systematyczności i odpowiedzialności. Nauczyłam się też tracić. Zwierzę odchodzi szybciej, niż człowiek. Przed pierwszą śmiercią w rodzinie, jako dziecko straciłam najpierw psa. Rodzice pozwolili mi na żałobę, na płacz, nie kazali zapomnieć, nie dali "zapchajdziury", by ukoić mój żal. Bardzo mądrze pozwolili mi przeżywać smutek i poczucie straty. Po psie był pradziadek..... i znany już smutek. Chyba było łatwiej.....
Ale zwierzę, to przede wszystkim mnóstwo wielkiej, szczerej radości i mądrości.
Teraz mam psa i dwa koty. Mówią, że są szczęśliwe:) Ja też