Historia związana z Janiną Turek jest dość niezwykła. Ta całkiem zwyczajna kobieta, której imię i nazwisko pewnie nikomu nic nie mówi absolutnie niczym nie zasłużyła się w życiu o czym można by pisać z zaciekawieniem w gazetach czy stronach internetowych...
http://s9.postimage.org/djiong5pn/2012_12_29_51.jpg
Czy jednak.... ?
Janina Turek przez ponad pół wieku obiektem swoich notatek uczyniła właśnie to, co codzienne, więc niezauważalne. Jako pierwsza dowiedziała się o tym jej córka. Po śmierci mamy, jesienią 2000 roku otworzyła szafę i ujrzała stosy zeszytów. Zeszytów było prawie .. 800 (tak: osiemset) a w nich zanotowane najdrobniejsze codzienne czynności...
1.10.1996 r. zjadła na obiad zupę pieczarkową z makaronem,
gulasz z kartoflami, buraczki i winogrona na deser. Czterdzieści lat wcześniej, 19.02.1956 r., też zjadła obiad zwyczajny i pożywny: kiełbasę grzaną z musztardą kremską, chleb, kompot z jabłek, łom kakaowy i keks.
21.03.1973 r. odebrała dwa głuche telefony;
21.06.1976 r. znalazła na ulicy nowe skarpetki elastyczne dziecięce;
15.08.1981 r. odstąpiła synowi kartki na mięso;
Od 1943 do 2000 zanotowała: ile razy odbierała telefon w domu i kto dzwonił (38 196 razy);
ile razy dzwoniła do kogoś (6257 razy); gdzie i kogo widziała przypadkowo i powiedziała
„bonjour” (23 397 razy); ile odbyła spotkań umawianych (1922); ile dała prezentów,
komu i jakich (5817); ile dostała prezentów (10 868); ile razy grała w brydża (1500); ile razy
w domino (19); ile razy była w teatrze (110); ile obejrzała programów w telewizji (70 042) i tak dalej .....
Ileż determinacji musiało być w tej kobiecie, że zapisywała tak drobne i prozaiczne czynności.
Dzień po dniu te same .....
Z drugiej strony z takich czynności drobnych, prozaicznych .. już dla nas mechanicznych i niezauważalnych składa się przecież w większości nasze życie...
!