Przespałam się z tematem i myślę sobie tak:
Są różne płaszczyzny rozpatrywania problemu tego, że w związku dwojga ludzie któryś z partnerów nagle zaczyna wydawać się... nudny (skoro pierwotnie w temacie jest to problem kobiet, tak też się ustosunkuję w moim poście choć wiem, że mężczyzn może to także i zarówno dotyczyć

)
Często mężczyzna angażując się w związek z kobietą nie wykazuje zainteresowania jej zainteresowaniami, hobby, pasjami. Bywa tak, że osoba, która zainteresowała nas w jakimś konkretnym środowisku, w jakiejś konkretnej sytuacji, poza nią jest niezbyt intrygująca. Do czego piję - często wiążemy się z osobami nudnymi, tylko po prostu tego nie widzimy. Bywa też, że kobiety, by zaimponować wyolbrzymiają i koloryzują i kiedy ktoś spyta je czym się interesują, odpowiadają przykładowo, że literaturą i gotowaniem, choć jedyną książką jaką przeczytały w ostatnim dziesięcioleciu jest 50 Twarzy Greya, a gotowanie, z jej punktu widzenia kończy się na oglądaniu Kuchennych Rewolucji.
Serio, nie spodziewajmy się, że osoba która była nudna zawsze, nagle przestanie nią być. Jeżeli wydaje nam się, że kobieta ni z tego ni z owego zubożała na inteligencji, to według mnie oznacza to tylko tyle, że zawsze cierpiała na jej niedobór, tylko facet tego nie zauważał.
Może to się wydać zabawne, ale znam kilka osób, które najwyraźniej postrzegają związek dwojga ludzi właśnie w ten sposób - jako wyrzeczenie się swojej odrębności na rzecz tej wspólnej przestrzeni, o której LI wspomniałaś. Przy czym tutaj mamy do czynienia z dwoma typami: tymi, którzy sami, dobrowolnie rezygnują i stają się bezbarwni oraz tych, którzy oczekują rezygnacji od partnera (i to jest chyba postawa odnosząca się do tej toksyczności, o której piszesz). Typ pierwszy, to osoby skrajnie uległe, drugi zaś, to osoby przez które przemawia czysty egoizm, które swoimi oczekiwaniami wyrażają: "teraz ja jestem całym twoim światem", a po jakimś czasie nudzi ich ta szara myszka, którą sobie wytresowali i robiąc jej wyrzuty idą szukać wrażeń.