Skoro już przy zwierzętach jesteśmy, to ja najbardziej lubiłam Kangurka (market z grupy Hale Banacha). Wszystko w nim było, ale najbardziej do mnie trafiały promocje - takie z prawdziwego zdarzenia, a nie w stylu "to co u nas w promocyjnej cenie, u konkurencji kupisz za tę samą kwotę w regularnej sprzedaży".
A jaką oni tam mieli piekarnię!!!!!!! :-* :-* :-*
Niestety, z nadejściem grudnia mojego Kangurka zlikwidowano

Teraz zaczynam zaznajamiać się z MarcPolem. Też jest spoko.
Generalnie nie przepadam za dużymi sieciami super-hiper-mega marketów... zawsze jest tam dużo ludzi, gwar, muzyczka z głośniczka, która w połączeniu z akustyką hali aż prosi, żeby skierować się od razu do działu z ostrymi przedmiotami i zrobić sobie krzywdę i nieskończona pajęczyna labiryntów... Żeby nie było - zwykle nie gubię się w dużych sklepach, bo mam dobrze obcykane alejki z zakupami "standardowymi", jednak kiedy ostatnio musiałam kupić coś, czego nie kupuję codziennie (no ok. były to żarówki), myślałam, że zeświruję! Za cholerę nie mogłam ich znaleźć i jak na złość nie było w okolicy żadnego pracownika, którego można by spytać (z resztą, nie oszukujmy się, taki pracownik dział "chemia" nie musi wcale dobrze orientować się w położeniu żarówek na sklepie).
No... Tak więc, nawet kiedy muszę zrobić większe zakupy, nie chadzam do dużych marketów. Z resztą, do najbliższego (real) mam "kawałek", a nie jestem zmotoryzowana.