Pamiętam ten film..
Kobieta swojemu terapeucie pod koniec filmu powiedziała wprost..ze ma tylko to w życiu, ze jest w środku pusta i czuje się jak mała dziewczynka ,która chciałaby aby ją ktoś pokochał, w tych chwilach uniesienia czuła po prostu ,że żyje i tego "życia" potrzebowała do życia jak tlenu..myślała ciągle o sexie, nie potrafiła się skupić na teraźniejszości, żyła wyobraźnią, spojrzenia facetów którzy mieli na nia ochotę powodowały,że czuła się atrakcyjna (jak księżniczka, tak kiedyś nazywał ja jej tatuś) w codzienności się nie odnajdywała codzienność była dla niej chaosem...wiarą się nie interesowała, rozglądała się dookoła czy ktoś się nią zainteresuje jeśli wypatrzyła potencjalny cel rozpoczynała się gra...
tzw " normalni mężczyźni " jej zupełnie nie interesowali ,wybierała podświadomie tych którzy byli podobni do niej , którzy nie patrząc na to ,że mają np swoje żony rodziny wykonywali tzw skoki na bok i wtedy obie strony przyciagaly się wzajemnie , zaczynało się wyczekiwanie przy telefonie na ten telefon, pojawiała się tesknota ,oczekiwanie na spotkanie , podwójne życie...
faceci których wybierała szeptali Jej do ucha czułe słówka obiecywali ,że pokaża jej czym jest miłość uwolnią od problemów że będzie z nimi szcześliwa szeptali jej to co chciała usłyszeć chodz przez chwile, to było to czego chciała, po wszystkim nie pamietali nawet jak sie nazywała... i zostawała sama ze swoja rozpaczą...
Był tam też pokazany pod koniec częściowo proces psychoterapeutyczny dlatego ten film jest interesujacy z tego powodu ujawnienia całokształtu : powód-efekt-zrozumienie