Discovery Human Nature Forum
Natura ludzka => Emocje => Związki i Relacje => Wątek zaczęty przez: ilao w Kwiecień 30, 2012, 11:17:01 am
-
Czy można pokochać kogoś, kogo nigdy się nie widziało? Czy można przez kilka miesięcy obserwować na monitorze czyjeś myśli, rozterki, wypowiedzi i pewnego dnia poczuć najpierw tkliwość, rozczulenie, miły szmer gdzieś w okolicy serca? A potem odczuć wyładowanie chemiczne w mózgu i spokój w każdej jego komórce? Czy można pokochać zwyczajnie, bez ocen, bez analizowania słów, tylko cieszyć się, że Los pokierował i mną i nim, każąc pewnego dnia otworzyć właśnie te, a nie inne strony w necie? Czy można przykładać głowę do poduszki z miłym poczuciem, że ten Ktoś gdzieś sobie istnieje i życzyć mu szczerze spokojnej nocy? Czy można budzić się z radosną myślą, że u niego też za oknem widać słońce i czuć zapachy świata? Czy można pokochać bezwarunkowo, czysto, niczego nie oczekując? Czy można wiedzieć, że to właśnie ON? I czy można nie cierpieć odczuwając to wszystko?
Czy można tak pokochać?
-
Moim zdaniem nie.
Ale od początku….
Zależy co dla kogo znaczy słowo „pokochać”. Bo moim skromnym zdaniem jest ono nazbyt często używane do określania stanu zwanego „zauroczyć się”. A „zauroczyć” się to nic innego jak chemia mózgu, hormony wg mnie przyćmiony obraz rzeczywistości.
A przez net to można się zauroczyć w swoim wyobrażeniu o kimś. A wtedy to na to wychodzi, że nie jesteśmy zauroczeni tym kimś, ale w naszych oczekiwaniach/naszych potrzebach. Po za tym człowiek, który chce się zakochać w swych wyobrażeniach ma tendencje do idealizowania obrazu obiektu zauroczenia. A kiedy mamy z kimś kontakt tylko poprzez pisanie to wyobrażeń jest nazbyt dużo. Po za tym net to takie miejsce, że jedni mają tendencje do bycia sobą w 100% czego nie robią w realu a drudzy udają kogoś innego. I kiedy nasze zauroczenie pada na taką właśnie osobę, która udaje to jest już mały problem.
W miłość bezwarunkowa wierzę. Że pokochać bezwarunkowo w necie nie. Dlatego, że kochać bezwarunkowo to poznać tę osobę i akceptować ją taką jaka jest naprawdę. I żeby akceptowac trzeba mieć jej obraz, znać ją.
Ale w zasadzie nie słuchaj mnie bo ja nazbyt racjonalna jestem ostatnio a może w życiu chodzi o to aby dać się ponieść emocjom ;).
-
hm... chodzi właśnie o taką sytuację, że nie ma się żadnych wyobrażeń. Chodzi mi o takie "coś", gdy niczego nie chcesz, zachowujesz racjonalizm, nie masz zdania o tym człowieku, ale pewnego dnia dociera do Ciebie, że życie i świat są takie cudne, bo właśnie ten Ktoś istnieje, a Ty o tym wiesz. Nie ma tu zauroczenia, chwilowych motylków, tylko poczucie bezpieczeństwa, że on istnieje. I spokój gdzieś z tyłu głowy, gdy o tym pomyślisz. Mówię wyłącznie o świadomości istnienia i takim stanie, w którym wręcz ma się pewność, że oto nareszcie wiesz, że spotkałaś swą "drugą połówkę". Nie znam nikogo, kto odnalazł swą drugą połowę, tę część życia, która stapia się z drugim życiem. Mówię wyłącznie o stanie ducha. W moim rozumieniu stan zauroczenia ciągnie za sobą dążenie do spotkania, dotknięcia, wyładowania elektryczności. Potem blask gaśnie. A w uczuciu pełnym, gdzie jest Ci wszystko jedno czy go spotkasz, czy nie, pojawia się spokój. I niezależnie od tego gdzie i z kim będziesz, to nadal zachowujesz tę spokojną, zrównoważoną miłość do innej duszy.
Eh... Jednak nie umiem tego wyjaśnić. Może ktoś jeszcze spróbuje odpowiedzieć...
-
No tak teraz już Cię rozumiem. I taki stan jest możliwy w realu.
Poprzez net nadal trudno mi sobie to wyobrazić, ale w sumie to mi zawsze sobie trudno coś wyobrazic dopółki tego sama nie doświadczę ;).
Więc może jest możliwe ... ale musiałoby być to jakieś juz uczucie mistyczne ....
E wracam do swojego realizmu ;). jest łatwiejszy i bezpieczniejszy.
-
Rozmawiałam wczoraj z kimś, czy jest to możliwe. On twierdzi, że tak. Zrobiliśmy też wcześniej "badanie rynku". I znaleźliśmy dwie osoby, którym się takie netowe uczucie przydarzyło. Jedna z nich odważyła się (zazdroszczę!) wyznać swoje uczucia wybrankowi. Od około roku tworzą szczęśliwy związek. Zaznaczam, że nie były to żadne portale randkowe, lecz forum, gdzie swobodnie wymieniano myśli. I właśnie te myśli, rozmowy, bez widzenia się, sprowadziły uczucie.
Czyli.... jest możliwe
-
Taka polifonia mózgów chyba musiałaby nastąpić najpierw.
A może rzeczywiście "czas i miejsce to bzdura" ;)
http://www.youtube.com/watch?v=mOHrB0d5w_4&ob=av3e