Alkoholizm jest chorobą. Pijaństwo nią nie jest.
U nas problem z rozpoznaniem alkoholizmu wynika głównie z zaburzonej kultury picia. Musimy sobie zdać sprawę, że obok naszej - zaburzonej - występują jednocześnie kultury abstynenckie oraz kultury picia zgodnie z pewnymi zasadami (głównie kraje leżące nad Morzem Śródziemnomorskim). W tamtych kulturach nie ma żadnej wątpliwości, co jest wykroczeniem poza dopuszczalną normę. U nas tak nie jest. U nas nie ma sztywnych granic, a picie uzależnione jest w dużej mierze od środowiska, w którym się przebywa.
Gdyby przelecieć przez obiegowe opinie, to zapewne otrzymalibyśmy coś w stylu:
- mężczyźni piją więcej niż kobiety
- nie ma święta i zabawy bez alkoholu
- alkohol ułatwia kontakty
- alkohol łagodzi smutek
- częste picie jest normalne
- dopiero picie w samotności jest chorobą
I właśnie tego typu opinie w dużej mierze wpływają na problemy w dostrzeżeniu granicy. Dopiero, kiedy ktoś faktycznie stacza się już na dno, stawia mu się diagnozę, że jest alkoholikiem. Alkoholika często u nas postrzega się jako typowego menela spod budki z piwem. Niby część ludzi zdaje sobie z tego sprawę, że jest to również problem ludzi na wysokich stanowiskach, ludzi z wyżyn społecznych, ale tak naprawdę mało kto potrafi przełożyć to na codzienne życie. Zawsze tłumaczy się kogoś, bo mimo wszystko nie wydaje się przekraczać pewnych granic, przychodzi do pracy, jest czysty. Nie może być przecież alkoholikiem.
Tak naprawdę nie ma jednego obrazu alkoholizmu.
Są alkoholicy którzy piją okresowo. Są tacy, którzy utrzymują pewien stały poziom alkoholu we krwi. Są tacy, którzy się upijają i nie potrafią ustalić sobie granicy. Są tacy, którzy piją tylko w odpowiedzi na problem. Nie ma jedynego słusznego obrazu alkoholizmu.
W zasadzie to, co klasyfikuje się jako problem alkoholowy, w dużej mierze rozgrywa się wewnątrz danej jednostki. To coś jest przymusem picia i niemożnością zrezygnowania z niego na dłuższy czas. To, że ktoś tłumaczy, że może nie pić np. 2 tygodnie w zasadzie nic nie znaczy. Są bowiem alkoholicy pijący okresowo.
W literaturze rozwój alkoholizmu porównuje się do jadącego określoną trasą pociągu. Pociąg ma jakąś swoją trasę, która wiedzie przez wysokie i niskie trawy. Ale raz pociąg zamiast pojechać tą trasą, wjeżdża w tunel. Ten tunel to metaforyczny alkohol. Możemy go - w zależności od sytuacji - nazwać przyjemnością, błogością, radością lub ucieczką od problemu. Im częściej pociąg wybiera tunel w miejsce normalnej trasy, tym tory na normalnej trasie bardziej zaczynają zarastać. W końcu okazuje się, że jednostka w danej sytuacji nie potrafi reagować inaczej jak piciem alkoholu.
Dlatego to, że ktoś się nie upija, ale jednak odczuwa przymus (o ile odczuwa) i nie wyobraża sobie wieczoru bez piwa jest alarmującym sygnałem.