Sprawa jest delikatna, bo najlepiej byłoby skontaktować się z rodzicami, ale jednocześnie: nie narażając swojego dziecka na pośmiewisko, nie sprawiając, że rodzice poczują się urażeni, jeśli np. zarzuci im się że za mało czasu i uwagi poświęcają swojemu dziecku, nie wpędzić małej zazdrośnicy w jeszcze większe problemy.
Bo owszem, to co tu zostało naszkicowane to przede wszystkim problem dziewczynki, która za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę.
Przede wszystkim:
Jaki masz kontakt z wychowawcą córki?
Jeżeli wychowawca jest w porządku, to mógłby w takiej sytuacji pełnić rolę mediatora, a może raczej "łącznika" między Tobą a rodzicami tej dziewczynki.
Z tego co piszesz wnioskuję, że dziewczynka "doszła" do klasy Twojej córki na początku tego roku szkolnego dopiero (która to klasa, 3 podstawówki?) - wychowawca powinien dysponować informacjami na temat powodu przeniesienia/przejścia dziecka do innej klasy/szkoły, ale przede wszystkim, to właśnie wychowawca posiada dane teleadresowe rodziców (i to jest argument, na który można się powołać: "chętnie porozmawiałabym z rodzicami tej dziewczynki, ale nie mam nawet numeru telefonu") - w takiej sytuacji nauczyciel nie ma prawa Ci ich podać, więc powinna narodzić się sugestia, jakoby przynajmniej wstępnie, porozmawiał z rodzicami kłopotliwego dziecka on.
Jeśli nawet do jakiejś rozmowy rodzic-nauczyciel-rodzic dojdzie, to sprawa wciąż jest trudna, bo nie wiemy z kim mamy do czynienia. Osobiście miałam "przyjemność'' poznać takich rodziców, którzy wezwani do szkoły świecili uśmiechami i oczami, a po wyjściu, za rogiem szkoły zaczynali rugać dziecko niczym bure szczeniaki za to, że mają czelność sprawiać kłopoty. Ja wiem, że może za bardzo gdybam i dla Ciebie to dobro Twojej córki jest najważniejsze, ale szukam rozwiązania optymalnego, które nikomu nie wyjdzie na szkodę.
Tak więc: zalecam zawiązanie sojuszu z wychowawcą - może będzie w stanie z wyczuciem zasugerować rodzicom "toksycznej", że coś jest na rzeczy, może jakieś wizyty u pedagoga/psychologa szkolnego?
Wszystko w zasadzie zależy od tego czy nauczyciel ma "łeb na karku", ale ja nie mam wątpliwości, że działać w takiej sytuacji trzeba.
A córka? Może niech spróbuje być dla koleżanki tak miła, żeby ta przestała w niej widzieć konkurentkę/zagrożenie?